Sarkofag Kraszewskiego na Skałce. Fot. Shalom Alehem/Wikipedia CC 2.0
Sarkofag Kraszewskiego na Skałce. Fot. Shalom Alehem/Wikipedia CC 2.0
Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
627
BLOG

(XII) Kraszewski czyli „mają bzika na punkcie JIK-a!”

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Kultura Obserwuj notkę 15

 

 

18 kwietnia mija 136. rocznica złożenia na krakowskiej Skałce trumny z ciałem Józefa Ignacego Kraszewskiego.

Urodził się przypadkowo w Warszawie, zmarł przypadkowo w Genewie, w Krakowie pochowano go jednak nieprzypadkowo.

 

Wybitny pisarz przyszedł na świat 28 lipca 1812 r., w miejscu bardzo przypadkowym, bo w warszawskim zajeździe, gdzie zatrzymała się przejazdem. Mieszkał zaś potem na Podlasiu, Litwie, Wołyniu, w Warszawie, wreszcie na saksońskiej emigracji w Dreźnie. Imponował rozmach jego pracy i wszechstronność zainteresowań. Był właścicielem ziemskim, kuratorem gimnazjum, dyrektorem teatru, pisarzem, dziennikarzem, historykiem, archeologiem, kolekcjonerem, malarzem, muzykiem, właścicielem drukarni. Jego utwory zajęły łącznie ok. tysiąca tomów. Samych powieści wydał 220 w 400 tomach. Oparte na solidnych źródłach i napisane w przystępnej formie, kształtowały przez wiele pokoleń w umysłach Polaków obraz dawnej Polski.

Świat pożegnał 19 marca 1887 r., w miejscu równie przypadkowym, jak jego miejsce narodzin, w genewskim hotelu, na trasie kolejnego wojażu. Miesiąc później, 18 kwietnia, został uroczyście pochowany w krakowskiej Krypcie Zasłużonych na Skałce. To akurat nie był wybór przypadkowy, bo wszyscy wiedzieli, że Kraszewski kochał i cenił podwawelski gród, z wzajemnością.

- Kraków był dla Kraszewskiego bardzo ważnym miejscem, w którym formowała się polska kultura narodowa. Jeszcze nie widział Krakowa, a już pisał o nim. Wystarczy przypomnieć jedną z jego wczesnych powieści historycznych „Zygmuntowskie czasy”. Napisał ją w 1845 r. Treść tej książki, jej akcja, dzieje się w 80. proc. w Krakowie. Oparł ją na studiach dokumentalnych, które prowadził z zapałem. Jego wyobrażenia Krakowa były bardzo wczesne. Opierały się na dokumentach historycznych i doskonałej znajomości historiografii – mówi prof. Tadeusz Budrewicz, znawca twórczości pisarza, wykładowca krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.

 „Kraków nie zmienił wcale oblicza swego starego, jest, czym był, owym relikwiarzem na piersiach Polski, tylekroć na próżno malowanym, bo go ani ołówek Stroobanta, ani pióro Kremera, wielkiego artysty słowa, nie pochwyciło, tak całym a dziwnym, a osobliwie i po swojemu pięknym, jak on jest” – pisał w „Wycieczce do Krakowa”. Zachwycał się kamieniczkami Starego Miasta, katedrą wawelską „tym Westminstrem Polski”. „Zostań jakim jesteś, może tu kiedyś spocząć dozwoli dola i przemarzyć dni ostatnie o tej Polsce, której ty byłeś i będziesz najdroższym klejnotem” – żegnał gród podwawelski.

– Do Krakowa Kraszewski przyjechał po raz pierwszy bardzo późno. Od Powstania Listopadowego, w trakcie którego był aresztowany, był pod stałą inwigilacją policji. Stąd też trudności w zdobyciu paszportu zagranicznego. A paszport musiał mieć nawet na wyjazd do Królestwa Polskiego. Stąd do Krakowa przyjechał dopiero w końcu lat 50. XIX w. Później, po Powstaniu Styczniowym, gdy pisarz został zmuszony do emigracji, ćwierćwiekowego wygnania, gdy nie mógł się spotkać z żoną ani pozostawionymi w kraju dziećmi. Wówczas Kraszewski kilkakrotnie przyjeżdżał do Krakowa, chciał nawet zamieszkać tu na stałe. Był jednym z kandydatów do objęcia redakcji słynnego dziennika „Czas”. Zamierzał ubiegać się również o stanowisko profesora literatury polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Miał tutaj wiele oddanych przyjaciół, np. malarza Walerego Eliasza Radzikowskiego. Wreszcie nadszedł dzień jego krakowskiego jubileuszu – 50. rocznicy pracy pisarskiej w październiku 1879 r. To była nie tylko jego uroczystość. To była także wielka uroczystość zniewolonego narodu. Wówczas, w trakcie jubileuszu, Kraków i Kraszewski byli bez wątpienia lewą i prawą komorą polskiego serca – mówi prof. Budrewicz.

Jubileusz odbył się iście po krakowsku i był połączony z oddaniem do użytku odnowionych Sukiennic.

„Kraszewski przyjeżdża dziś o 3 popołudniu” – informowały 2 października afisze na murach miasta. Następnego dnia o godz. 10. odprawiono w kościele Mariackim nabożeństwo w intencji jubilata.

„Dla uniknięcia ścisku wstęp wolny będzie czterema drzwiami kościelnemi, a mianowicie: a) Za biletami białemi, wstęp drzwiami obok kościółka św. Barbary do prezbiteryum, b) Za biletami żółtemi, drzwiami od strony kościółka św. Barbary, c) Za biletami zielonemi, drzwiami głównemi, d) Za biletami różowemi, drzwiami od ul. Mikołajskiej, e) Jubilat wejdzie asystencyi Rady miasta i Komitetu, drzwiami głównemi do stalów w prezbiteryum, gdzie zasiędą także członkowie Akademii Umiejętności, profesorowie Uniwersytetu, reprezentacye władz miejscowych, rodzina Jubilata i deputacye na uroczystości przybyłe, f) Panie zajmą dwa chóry nad prezbiteryum i ławki w głównej nawie kościoła, g) Cechy z chorągwiami staną po obu stronach głównej nawy kościoła, h) utrzymanie porządku w kościele obejmie młodzież uniwersytecka” – informował Komitet jubileuszu.   

Główne uroczystości jubileuszowe odbywały się w Sukiennicach. Wydano obiad gdzie podano m.in. łososia reńskiego i polędwicę à la financiere oraz wino tokajskie. W Sukiennicach odbył się również bal i wystawa darów jubileuszowych. Z okazji jubileuszu Uniwersytet Jagielloński nadał pisarzowi tytuł doktora honoris causa, zaś teatr krakowski wystawił jego sztukę „Miód kasztelański” z udziałem słynnej aktorki Heleny Modrzejewskiej.

 „Jako jedno z głównych narzędzi służyła mi powieść, ta forma prastara, która już stoi niańką u kolebki ludzkości na wschodzie i z nią razem rośnie; powieść karmicielka skromna, ten proletariusz literatury, który zagon trzebi, zaorywa, ziemię uprawia i częstokroć pierwsze na niej zasiewa ziarna. (...) Piekłem tak przez pół wieku ten chleb razowy dni powszednich. Mogły się w nim znaleźć i oście, i otręby – być może – ale zakalca nie było.” – mówił Kraszewski 3 października w przemówieniu jubileuszowym.

Warto dodać, że „gadżetomania” przy okazji hucznych imprez kulturalnych i sportowych nie pojawiła się współcześnie. Tak było już wówczas. Z okazji jubileuszu Kraszewskiego sprzedawano pierścionki pamiątkowe w cenie 1 złoty reński 25 centów, albo „kapelusze jubileuszowe najnowszego fasonu” firmy Hoschstim „przy ul. Florjańskiej, naprzeciw hotelu Drezdeńskiego”

Kościół hierarchiczny spoglądał jednak na Kraszewskiego z dystansem, co odbiło się nawet na przebiegu jubileuszu krakowskiego. Nie wziął w nim udziału kard. Albin Dunajewski. Sam pisarz uważał się jednak za wiernego katolika.

– Kraszewski przez całe życie nie rozstawał się z modlitewnikiem, który odziedziczył po babce. Był jego ukochanym skarbem. Nie ma żadnych wątpliwości co do tego że był wierzącym katolikiem – opowiada prof. Tadeusz Budrewicz, wybitny znawca twórczości pisarza. Autor „Zygmuntowskich czasów” zabiegał o audiencję u Papieża Piusa IX. – Został przyjęty, lecz papież przy tej okazji udzielił mu admonicji zarzucając, że jego powieści wpływają ujemnie na morale czytelników. Świadectwa osób którym się Kraszewski zwierzał przekazują, iż pisarz poczuł się rozgoryczony tym, że osoby które przygotowywały tę wizytę, zachowywały się wobec niego nielojalnie i przedstawiły papieżowi wymowę jego powieści w fałszywym świetle –wyjaśnia prof. Budrewicz.

Sam pisarz wyraził w 1879 r. swój stosunek do Kościoła, „którego dzieckiem nigdy być nie przestałem i w wierze ojców moich, w której się urodziłem, dotrwam do końca”.

– Gdy się czyta jego ostatnie, intymne wypowiedzi, to się wie, że tak pisze i myśli człowiek, który jest pewien, że niedługo spotka Boga – mówi prof. Budrewicz.

– Skałeczny grób jest najważniejszym krakowskim elementem kultury pamięci o Kraszewskim. Drugim jest nosząca jego imię ulica na Zwierzyńcu. Krakowskie Wydawnictwo Literackie ma obok Ludowej Spółdzielni Wydawniczej największe zasługi w propagowaniu pisarstwa Kraszewskiego. Jego nakładem ukazuje się cykl powieści obyczajowych pisarza. Przez wiele lat pierwsze skrzypce w redagowaniu tych dzieł do druku grał prof. Wincenty Danek. Nie udało się jak dotąd wydać dramatów i poezji Kraszewskiego (a jeden utwór poetycki Kraszewskiego zna chyba od dzieciństwa każdy Polak. To ballada „Dziad i baba”) – mówi prof. Budrewicz. Kraków jest również ośrodkiem badań nad twórczością autora „Starej Baśni”. W Bibliotece Jagiellońskiej znajduje się jego wielotysięczna korespondencja oraz niektóre rękopisy. 15 lat temu w zbiorze Zygmunta Glogera w Archiwum Państwowym w Krakowie odnaleziono nieznane dotąd uczonym rękopisy Kraszewskiego, m.in. powieści „Skrypt Fleminga”.

Czy w kilka miesięcy po zakończeniu jubileuszowego Roku Kraszewskiego, ogłoszonego z okazji 200. lecia urodzin twórcy „Zygmuntowskich czasów”, autor ów jest jeszcze w stanie przyciągać czytelników współczesnych? – Chyba tak, skoro dzieła można często napotkać w internecie oraz w postaci audio-booków oraz e-booków – mówi prof. Budrewicz. Powstały w sieci dwa blogi poświęcone Kraszewskiemu. Jeden z nich to „Projekt Kraszewski” (projekt-kraszewski.blogspot.com) obecny również na Facebooku. „Pomysł oddzielnego bloga poświęconego twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego powstał, gdy kilka osób spróbowało jednak zmierzyć się z jego powieściami. Okazało się, że Kraszewskiego da się czytać, co więcej, ta lektura dostarcza sporo satysfakcji. Przy bliższym przyjrzeniu okazuje się zresztą, że wtórność tego pisarza jest mitem – to właśnie inni polscy pozytywiści bez żenady wykorzystywali jego pomysły! – napisała blogerka Iza, współtworząca bloga. Jego mottem jest hasło „Mamy bzika na punkcie JIK-a”.

Blogerka Mikropolis (http://mikropoliss.blogspot.com) czci z kolei pamięć Dickensa i Kraszewskiego, czytając ich dzieła: „Jakie miłe zaskoczenie! Wreszcie pisarz, którego żadnej książki wcześniej nie czytałam, i który wiecznie mylił mi się z Krasickim, nie tylko zawitał do mojego czytelniczego światka na wieczorek zapoznawczy, ale wygodnie się usadowił, popija herbatkę i ani myśli się żegnać” – pisze o powieści „Milion posagu”. Na stronie: radiawolnosci.polskieradio.pl można znaleźć z kolei 5 gawęd Zygmunta Nowakowskiego o Kraszewskim, wygłoszonych na falach Radia Wolna Europa.

– Klienci pytają wciąż o powieści Kraszewskiego. Jedna z polskich rodzin z Kanady wykupywała jego ksiązki z myślą o swoich dzieciach – mówi Janusz Łętocha, znany krakowski antykwariusz z ul. Brackiej.

Niektóre zapomniane utwory autora „Krakowa za Łoktka” warto z owego zapomnienia wydobyć.– Doceniając walor jego powieści historycznych bardziej interesuje mnie przypomnienie myśli politycznej i publicystyki Kraszewskiego. Np. wydane pod pseudonimem Bolesławity „Rachunki” są ważną i nadal aktualną refleksją o naszych stosunkach politycznych na Wschodzie, o miejscu Polski w Europie Wschodniej. Bardzo bym chciał, żeby ta część dorobku Kraszewskiego została przypomniana – mówi prof. Andrzej Nowak, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Z powieści warte szczególnego polecenia są te, które opisują wiek XVIII. Ze szczególnym talentem Kraszewski przywołuje tam obrazy Rzeczypospolitej z czasów upadku i prób odrodzenia. Układa zdania dużo lepiej niż czynią to nasi pisarze współcześni. Stanowi więc pewien wzór kultury literackiej, wzór obrazowania, wzór pamięci historycznej. Zasługuje więc na wznowienia jego książek i co równie ważne, ekranizację jego powieści – dodaje.

 

Tekst w zmienionej formie ukazał się na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”

 

Zobacz galerię zdjęć:

Portret Kraszewskiego opublikowany z okazji krakowskiego jubileuszu.
Portret Kraszewskiego opublikowany z okazji krakowskiego jubileuszu. Karta tytułowa jednej z kilkuset powieści Kraszewskiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura