Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
1042
BLOG

(XIX) Kawafis – wielki Aleksandryjczyk

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Kultura Obserwuj notkę 12

 

Rocznice wielkiego poety.

 

29 kwietnia mija zarówno 150 rocznica urodzin jak i 80 rocznica śmierci wielkiego (prof. Jacek Bartyzel uważa, iż nawet największego) poety XX wieku, Konstandinosa Kawafisa (1863-1933).

 

Przybliżenie jego niezwykłej poezji, pisanej nową greczyzną, zawdzięczamy przede wszystkim Zygmuntowi Kubiakowi. Z godnym uznania uporem tłumaczył wiersze Aleksandryjczyka, cyzelując je w kolejnych wydaniach m. in. „Wybór wierszy” (1967), „Wiersze zebrane” (1981), „Wiersze zebrane” (1995), „Wiersze i proza” (2001). Do tego Kubiak przybliżał polskim czytelnikom również biografię poety i analizował jego twórczość w świetnych tekstach m. in. „Kawafis Aleksandryjczyk” (tekst w tomiku „Wędrówki po stuleciach”, 1969), „Kawafis i jego Aleksandria” (wstęp do „Wierszy zebranych”, 1981) i „Kawafis Aleksandryjczyk” (książka wydana w 1995 r.)

Otrzymujemy na szczęście do dyspozycji kolejne polskie odczytania Kawafisa. Dwa lata temu krakowski ZNAK opublikował pt „Jeżeli do Itaki wybierasz się w podróż...” wiersze wybrane Kawafisa w świetnym, herbertyzującym przekładzie Antoniego Libery.

Ja sam zetknąłem się z Kawafisem jako czternastolatek, w połowie lat 70 ub. wieku, czytając kupiony w rzeszowskim antykwariacie tomik szkiców Zygmunta Kubiaka „Wędrówki po stuleciach”. Już wówczas pogrążonego w świecie historii, zafascynowały mnie przytoczone tam fragmenty wierszy Aleksandryjczyka skoncentrowane na epizodach z dziejów greckiego starożytnego świata Egiptu i Cesarstwa Rzymskiego. Gdy pięć lat później, już na studiach w Krakowie, kupiłem Kubiakowy tom „Wierszy zebranych” Kawafisa, nie mogłem się od niego oderwać i tak czytam go już lat blisko 32.

Kawafis (Κωνσταντίνος Πέτρου Καβάφης) był synem greckiego kupca aleksandryjskiego i konstantynopolitańskiej Greczynki – Fanariotki. Przez kilka lat mieszkał wraz z matką i rodzeństwem w Anglii, poznając dogłębnie jej język i kulturę. Po powrocie do Aleksandrii został już w swym niezwykłym mieście rodzinnym na stałe, pracując jako makler giełdowy oraz urzędnik w Wydziale Nawadniania Ministerstwa Robót Publicznych.

Nie był więc jakimś rozpoetyzowanym niepraktycznym pięknoduchem. Całkiem udatnie radził sobie z operacjami giełdowymi (podobnie jak nasz Słowacki).

To był jednak jego świat zewnętrzny (obejmujący także, głęboko skrywane fascynacje homoerotyczne; ale „nie za to go kochamy”, jak głosiła anegdotyczna odpowiedź Radia Erewań na pytanie „Czy to prawda, że Piotr Illicz Czajkowski był homoseksualistą”). Bo myślami był w greckiej Aleksandrii sprzed wieków, na „okrainach” Cesarstwa zwanego potocznie Bizantyńskim, choć było w istocie Rzymskim (Bizantyńczycy zwali się z dumą – „Romaioi” – „Rzymianie”; w schyłkowej epoce, gdzie pozostało już tylko bierne „czekanie na barbarzyńców”.

Przelewał to wszystko na papier, cyzelując nieustannie, odkładając jako niegodne, bardzo wiele swych dziwnych wierszy.

„Kawafis przez całe życie trudził się nad klarowaniem, oczyszczaniem swoich tekstów, nad czynieniem ich coraz bardziej substancjalnymi. Są to teksty pod wieloma względami osobliwe. Wobec niejednego z nich można zadać pytanie: do jakiego właściwie gatunku literackiego należałoby go zaliczyć? Co to jst? Szkic historyczny? wiersz? miniaturowy esej filozoficzny? Tak samo trudno jest odpowiedzieć, do jakiego gatunku należą na przykład aforyzmy Heraklita. Tak samo zresztą trudno jest odpowiedzieć, do jakiego gatunku należą na przykład aforyzmy Heraklita. Tak samo zresztą trudno jest określić, czym właściwie jest dzieło Prousta (wykazujące niejedną analogię z dziełem Kawafisa): czy powieścią, czy esejem? czy może wielkim, osobliwym poematem? Utwory Kawafisa mają formę rytmiczną, ale przeważnie niezbyt gładką; nic z potoczystych  rytmów. rzadko pojawiają się rymy, sa to zresztą w dużej mierze tzw. rymy gramatyczne” – pisze Kubiak („Kawafis Aleksandryjczyk”, w: „Wędrówki po stuleciach”, Kraków 1969, str. 187).

Kawafis chodzi, obserwuje, czyta. Wskrzesza świat ujęty w jambach Herondasa:

 

„Długo, w egipskiej ziemi mroku,

te jamby tchnące czarem żywym

nudziły się w tym rozpaczliwym

spokoju, który je tam okuł.

 

Ale ich groby wreszcie pękły,

cisza rozwiała się. Z Północy

uczeni przyszli ku pomocy.

I teraz zabawne dźwięki

 

wiodą nas znów ku wesołości

helleńskiej pieśni i agory,

wiodą nas w lud, co zawsze skory

każdej dobadać się nowości.

 

Tam zaraz minie nas przelotem

przebiegła stręczycielka. Ale

Metriche nie ulegnie wcale;

wie, jak obronić swoją cnotę”.

(„Minijamby Herondasa”, tłum. Kubiaka, „Wiersze zebrane” (dalej „WZ”), 1981, str. 257).

 

Opisuje „sprawy, co mnie wzruszają: nasze własne, greckie”. To wzruszenie jest zaś nie sentymentalne, teatralne. Dla Kawafisa to, co działo się kiedyś, jest wciąż aktualne; czasem jest nawet odczuwane przez niego jak otwarta rana, choć od wzmiankowanych wydarzeń minęły setki lat. Tak jest choćby we wstrząsającym wierszu „Konstantynopol wzięty”.

 

„(...)

 

Czytałem także lament nad utratą Miasta:

»Wzięli Miasto, wzięli; wzięli też Saloniki.«

I o tym, jak Głos – tam, gdzie dwaj śpiewali:

»Po lewej stronie cesarz, po prawej patriarcha« -

zabrzmiał nagle i kazał im nie śpiewać więcej:

»Już nie czytajcie, kapłani, zamknijcie Ewangelie.«

Wzięli Miasto, wzięli; wzięli też Saloniki.

 

Co mnie jednak poruszyło bardziej niż to wszystko,

to pieśń z Trebizondy, w osobliwym dialekcie,

przepełniona smutkiem tych tak dalekich Greków,

którzy może zawsze wierzyli, że jednak ocalejemy.

 

Lecz, niestety, wróżebny ptak »znad Miasta przylatuje«

a »na skrzydełku papier zapisany niósł,

na winorośli nie przysiadł ani pośrodku sadu,

do cyprysu przyfrunął, przysiadł na jego korzeniu«.

Arcybiskupi nie mogą (albo nie chcą) odczytać.

»Syn wdowy był, Janikas« - on tę kartę bierze,

on ją czyta i wybucha płaczem.

»Jak on czyta, jak szlocha, jak mu serce łomocze.

Biada nam, groza nam, oto Romania wzięta.«

(tłum. Kubiaka, „WZ”, 1981, str. 323).

 

Wiersze Kawafisa są bardzo zwięzłe, lapidarne. Dosłowne w tej żródłosłowowej lapidarności. Łatwo mogły być się mieścić, wyryte, na jakiejś kamiennej steli. Pierwszemu tomikowi swych wierszy Czesław Miłosz (nb również tłumacz Kawafisa) nadał tytuł „Poemat o czasie zastygłym”. Ten tytuł trafnie określa całość dzieła wielkiego Aleksandryjczyka. Utwory to po grecku po prostu „poiemata”, zaś w wierszach Kawafisa czas rzeczywiście zastygł na wieki.

Bo na wieki już, przebywający w dawnej  Aleksandrii wygnańcy będą przekonani, że:

 

„Tak czy inaczej, powiodą się nam zamysły

i łatwo obalimy Bazylego.

A wtedy wreszcie przyjdzie nasza kolej.”

(„Wygnańcy”, „WZ”, 1981, str. 314).

 

Bo na wieki, chrześcijanie przekonani o pysze i próżności Juliana Apostaty który „przeczytał, pojął, potępił”, będą uważali go za głupca:

 

„(...)

Takie sztuczki nas, chrześcijan, nie są w stanie zbić z tropu.

Odpowiedzieliśmy mu: »Może i przeczytałeś, ale nie pojąłeś.

Gdybyś cokolwiek pojął, to nie potępiłbyś«.

(„Nie pojąłeś”, tłum. Libery, „Jeżeli do Itaki wybierasz się w podróż...” [dalej „JdI”, 2011, str. 115).

 

Bo już na wieki, konsulowie i pretorzy będą nakładać „pierścienie, obręcze, zdobne w lśniące szmaragdy, pyszne ametysty”:

 

„Bo barbarzyńcy mają dzisiaj wejść

a to ich fascynuje”.

(„Czekając na barbarzyńców”, tłum. Libery. „JdI”, 2011, str. 24).

 

Bo już na wieki, „Lizjasz, wielki uczony”, będzie pochowany „ w miejscu najstosowniej dobranym, tuż za wejściem, po prawej, do biblioteki bejruckiej”.

 

Bo już na wieki, Antoniusz będzie wzywany do pożegnania Aleksandrii:

 

„(...)

podejdź do okna bez lęku

i słuchaj ze wzruszeniem,

lecz bez lamentu tchórzy,

swej ostatniej radości – tych słodkich dźwięków i spiewów

nieodgadnionej procesji,

i tak pożegnaj ją, traconą Aleksandrię”.

 

(„Bóg opuszcza Antoniusza”, tlum. Libera, „JdI”, 2011, str. 37)

 

„W istocie bowiem będzie mu zawsze chodziło, także w owej i jakby historycznej epice, nie o to, co historyczne albo współczesne, wczorajsze, dzisiejsze albo jutrzejsze, lecz o to, co wieczne: o treść i tajemnicę niezmiennego ludzkiego losu” – napisał Zygmunt Kubiak („Kawafis Aleksandryjczyk”, 1995, str. 53).

Willa gdzie mieszkał niegdyś Kawafis pewnie już nie istnieje. Mieszkający w Aleksandrii polski pisarz, muzułmański konwertyta, opisał w tygodniku „Polityka” (http://www.polityka.pl/swiat/obyczaje/1530049,1,egipskiej-aleksandrii-grozi-zaglada.read)

masowe niszczenie przez współczesnych deweloperów starych aleksandryjskich budynków.

Pozostała nam jednak jego wielka poezja. Niech trwa!

 

Zobacz galerię zdjęć:

Warszawa 1995, Wydawnictwo TENTEN, ss. 280
Warszawa 1995, Wydawnictwo TENTEN, ss. 280 warszawa 1981, Państwowy Instytut Wydawniczy, ss. 392. Kraków 2011, ZNAK, ss. 152.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura