Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
459
BLOG

(XXXI) „Rzeczpospolita” w dobrej formie

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Kultura Obserwuj notkę 5

 

 

 

Zrobić bardzo dobry numer gazety nie jest łatwo. Jako dziennikarz wiem coś o tym.

Sobotnio-niedzielne wydanie „Rzeczypospolitej” wraz z Plusem-Minusem” z 1-2 czerwca zaś, to chyba najlepszy numer tej gazety, jaki dotąd czytałem.

Zaczyna się już od pierwszej strony dobrym tekstem informacyjnym „Regulaminem w obywatela”, o pułapkach jakie zastawiają na nas samorządy. Na kol. 3. Artur Grabarek analizuje „Błędny system egzaminacyjny”. „Niemal na każdym egzaminie pojawiają się błędy w zadaniach. Autorzy testów nie ponoszą też żadnej odpowiedzialności” – pisze.

Na str. 4. całokolumnowy wywiad Elizy Olczyk z panią poseł prof. Krystyną Pawłowicz „Modlę się, żeby UE się sama rozwaliła”. Pawłowicz jest jedną z moich ulubionych posłanek. Jej barwy klubowe nie mają przy tym decydującego znaczenia. Doceniam bardzo jej kompetencje prawnicze oraz to, że jest wyborną polemistką, nie dającą się zapędzić w kozi róg ani współparlamentarzystom ani dziennikarzom, szukającym w starciu z nią łatwego triumfu, a potem czmychającym z podkulonym ogonem. Osobom marudzącym, że jest zbyt „ekspresyjna” polecam zagłębienie się w stenogramy obrad przedwojennych sejmów. Tam były dopiero przejawy „ekspresji” i nikt nie miał o to pretensji.

Na kol. 5. bardzo dobry komentarz geopolityczny red. Andrzeja Talagi o tym, że „Czas na pragmatyczne Międzymorze”. Idzie o to, by mieć za sobą Ukrainę. „Polska powinna w tym wypadku stanąć murem za Litwą [prącą do zawarcia przez UE umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą], odnowić tym samym, choćby na chwilę, nieformalny sojusz Międzymorza, jak górnolotnie by to nie brzmiało; jeśli mamy gdzieś żywotny interes, to właśnie w trwałym wyrwaniu Ukrainy Rosji, niezależnie czy przestrzega ona standardów unijnych czy nie. Umowa stowarzyszeniowa będzie znaczącym krokiem w tym kierunku” – pisze Talaga. Optuje przy tym za pomysłem europosła Pawła Kowala, żeby dogadywać się z „rzeczywistymi mocodawcami” polityków ukraińskich czyli biznesowymi „oligarchami”.

„Paweł Kowal w artykule opublikowanym w »Nowej Europie Wschodniej« zgłosił kontrowersyjny, ale wielce uzasadniony postulat, by uprawiać politykę nie tyle z siłami politycznymi, ile z ich rzeczywistymi mocodawcami, czyli oligarchami. (...) Oligarchowie na ogół nie są dżentelmenami dbającymi o prawa człowieka, uczciwe zasady wyborcze, przejrzystość państwa, niezależne sądownictwa i żadna moc, a już na pewno Unia Europejska nie sprawi, że z dnia na dzień się odmienią. Stowarzyszenie Ukrainy z UE to nie misja cywilizacyjna, ale ofensywa geopolityczna. Litwini mają rację, trzeba mieć Kijów po swojej stronie, nawet oligarchiczny i niedemokratyczny, nie ma czasu na subtelności. Byle lobbować za umowa stowarzyszeniową po cichu, bez drażnienia jej oponentów. Liczy się przede wszystkim skuteczność” – pisze Talaga. Dodam, że po swojej stronie trzeba by mieć nie tylko Kijów, ale i Mińsk. Tymczasem Polska ze szkodliwym, maniackim uporem kontynuuje wobec Mińska, jak ujął to gorzko Stanisław Michalkiewicz, politykę „walki o demokrację na Białorusi, do ostatniego Polaka”.

Na str. 9. pomieszczono ciekawą analizę prawną sporu o własność słynnej krakowskiej kamienicy Morsztynowskiej, gdzie mieści się restauracja „Wierzynek”. Na str. 12, w dziale „Opinie” umieszczono kolejny wywiad Elizy Olczyk, tym razem z prof. Ryszardem Legutką pt. „PiS jest miłosierny”. Filozof i europoseł streszcza m. in. swą niedawno wydana książkę „Antykaczyzm – studium polskiej choroby”. Ocenia przy tym aktualną sytuację polityczną w kraju. Robi to trzeźwo, bez sentymentów. Na pytanie czy znajdzie się w PiS miejsce dla polityków z PJN i Solidarnej Polski odpowiada krótko i sarkastycznie: „Dlaczego miałoby być? PiS i tak jest partią miłosierną, bo ludzie z niej wychodzą i wracają. Przy czym ci, którzy wracają, zawsze czegoś żądają. Najpierw zdradzają, odchodzą, zatańczą parę krakowiaków w telewizji, później tracą w sondażach i mówią: wrócę, ale dajcie mi jedynkę. To jest bardzo niesprawiedliwe dla tych, którzy są lojalni i nigdzie nie odchodzili”.

Główny grzbiet gazety kończą dwa całokolumnowe wywiady Jacka Cieślaka z wielkimi aktorami polskimi, których uhonorowano Wielkimi Nagrodami Festiwalu Dwa Teatry – Sopot 2013: Anną Polony („Mała, blada – na scenie zakwitam”) oraz Ignacym Gogolewskim („Wołałbym umrzeć w teatrze niż w szpitalu”). To dowód, że jeszcze kultura polska nie zginęła na łamach gazet i czasopism, że nie musi być spychana li tylko do rubryk kronikarskich; dowód, że o teatrze i aktorach można jeszcze pisać poważnie a nie tabloidowo, gdzie zachwyty są zarezerwowane dla tych wyrobniczek sceny, które pokazały na niej, nie najpiękniejszy nagi biust, lub dla tych wyrobników scenicznych, których jedynym asumptem do występu na scenie było to, że w odpowiednim momencie znaleźli się „pod Lupą” reżysera.

Bardzo dobre teksty znalazły się również w „Plusie – Minusie”. Dobre, choć nie zawsze przekonywające. Red. naczelny „Rzeczypospolitej” Bogusław Chrabota i prof. Antoni Dudek próbują przekonać czytelników, że 4 czerwca, dzień wyborów do sejmu tzw. „kontraktowego”, powinien (jak pisze Dudek) „stać się jak najszybciej nowym świętem narodowym, a przez to jednym z czynników odbudowujących obywatelską wspólnotę”. Nie widzę szans na to, by odgórnie zadekretowane święto 4 czerwca było państwowo i narodotwórcze. Prędzej 31 sierpnia, jako data podpisania porozumień gdańskich, data rozpoczęcia dającego nadzieję „Karnawału Solidarności”.

Redakcja dała jednak głos także przeciwnikom świętowania 4 czerwca: Kornelowi Morawieckiemu i Piotrowi Ikonowiczowi. Morawiecki optuje za 31 sierpnia. „Bo wtedy zrodziła się idea solidarności – nasz polski wkład w myśl, politykę i bezpieczeństwo świata. W 1980 r. potrafiliśmy się zjednoczyć, zaufać, razem przeciwstawić złu. Okrągły stół to zmowa elit” – mówi Morawiecki.

Na stronach 6-7 Mariusz Cieslik przedstawia nową książkę Jarosława Marka Rymkiewicza. Mam wielki szacunek do pisarstwa tego autora, choć z tezami jego ostatnich książek zupełnie się nie zgadzam (idzie mi szczególnie o pochwałę „jatek” w „Kinderszenen” i o „Samuela Zborowskiego”). To jednak pisarstwo wysokiej próby, szarpiące trzewiami narodu. Można się z tym co Rymkiewicz pisze nie zgadzać, ale to nieporównywalnie wyższe niż powszechne we współczesnej polskiej prozie „ple, ple, ple”. Nie rozumiem tylko, czemu Cieślik wspominając, że „Rymkiewicz pisze dziś bodaj najpiękniejszą polszczyzną” dodaje: „choć ma mocną konkurencję w postaci Eustachego Rylskiego i Andrzeja Stasiuka”. Co do Rylskiego zgoda. Ale Stasiuk, grafoman, którego książki będą wspominane jedynie petitem w przypisach do bardzo szczegółowych opracowań dziejów literatury polskiej przełomu XX i XXI wieku?!

Nie jest natomiast grafomanią, podciągany pod nią przez durniów, napisany tuż po katastrofie smoleńskiej piękny i wstrząsający wiersz Rymkiewicza „Do Jarosława Kaczyńskiego”. Odczytuję go sobie często i silne wrażenie pierwszej lektury pozostaje do dziś.

Nie zawodzi również Robert Mazurek ilustrując w rozmowie z posłanką PO Ligią Krajewską pt „Pochodnie przeciw ludziom”, starą maksymę wielkiego kanclerza szwedzkiego Axela Oxenstierny „Quantilla sapientia regitur mundus” („Jak małą mądrością rządzony jest świat”.). Ilustruje, dając się po prostu posłance (nie uznaje ona bowiem formy „Pani poseł”) wypowiadać swobodnie i głupio. Wracając zaś do kanclerza Oxenstierny, to spotkałem w Krakowie w II połowie lat 80 ub. wieku, jego praprawnuka, miłego, młodego człowieka, oficera rezerwy szwedzkiej gwardii królewskiej, zafascynowanego wówczas pewną piękną Tamarą. Był tylko nieco zdziwiony, że ktoś pamięta w Polsce o jego przodku.

Na str. 10-11 „Plusa – Minusa” ważny tekst Piotra Kobalczyka „Powrót taty” o marginalizowaniu przez panoszących się w polskich sądach i urzędach inżynierów (częściej zaś inżynierek) społecznych roli ojca w rodzinie.

Bardzo ciekawy, choć już w mniej poważnej konwencji jest dwukolumnowy wywiad Jacka Nizinkiewicza z twórcą postaci „Tytusa de ZOO” Henrykiem Chmielewskim czyli „Papciem Chmielem”. Kulisy telewizji w czasach rządów Jana Olszewskiego ujawnia z kolei Robert Terentiew w rozmowie przeprowadzonej przez Michała Płocińskiego pt. „Nie byliśmy aniołkami”.

Ten doprawdy świetny numer „Rzeczypospolitej” i „Plusa – Minusa” kończą felietony: Joanny Szczepkowskiej i Wojciecha Chmielewskiego, który pisze o nowej książce pro. Macieja Urbanowskiego o Andrzeju Bobkowskim.

Gratulacje dla redaktorów: Bogusława Chraboty i Dominika Zdorta! rzadko zdarza się, by w jednym numerze gazety zgromadzono aż tyle ciekawych tekstów. Signum temporis oszczędności wydawców współczesnych gazet jest fakt, że w tym świetnym numerze „Rzepy” przeważają mało kosztowne dla wydawcy wywiady (jest ich aż 10!!!!). Szkoda, że nie ma ani jednego solidnego reportażu. To jednak wymagałoby posłania reportera w teren, płacenia mu za przejazdy i noclegi. Tego wydawcy teraz nie lubią. A szkoda.

Oto kilka linków do wspomnianych tekstów:

http://www.rp.pl/artykul/9131,1015189-Anna-Polony--Mala--blada---na-scenie-zakwitalam.html

http://www.rp.pl/artykul/9133,1015086-PiS-jest-milosierny--Rozmowa-z-Ryszardem-Legutka.html

http://www.rp.pl/artykul/1015194-Modle-sie--zeby-UE-sie-sama-rozwalila.html

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura