Wanda Ulanowska, fotografia z I poł. XX w. wykonana w krakowskim zakładzie Józefa Sebalda
Wanda Ulanowska, fotografia z I poł. XX w. wykonana w krakowskim zakładzie Józefa Sebalda
Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz
934
BLOG

(LVIII) Oczy „Kochanego Kotka”

Bogdan Gancarz Bogdan Gancarz Kultura Obserwuj notkę 0

Była krakowską muzą Henryka Sienkiewicza, choć miała zaledwie 12 lat. Dla niej napisał „W pustyni i w puszczy”. O ich niezwykłej przyjaźni nakręcono film.

 

Na początku lat 80 ub. już w wieku, w krakowskim antykwariacie przy ul. Brackiej kupiłem starą fotografię przedstawiającą piękną, młodą dziewczynę o melancholijnym wejrzeniu. Sądząc z modelu fryzury i kroju białej bluzki, zdjęcie musiano wykonać w znanym krakowskim zakładzie fotograficznym Józefa Sebalda przy ul. Batorego jeszcze przed I wojną światową. Na odwrocie tekturki z fotografią ktoś napisał wyblakłym już teraz atramentem: „Wanda Ulanowska”.

Uznałem to ciekawy zbieg okoliczności, bo zaledwie dwa dni przed zakupem fotografii przeczytałem w starym artykule Stanisława Cata-Mackiewicza: „Było to jeszcze w Wilnie, gdy poznałem ładną i młodą panią o subtelnych rysach, aczkolwiek o dość melancholijno-smutnym sposobie bycia, majorową X, z pochodzenia krakowiankę, przybraną córkę wielkiego krakowskiego profesora i uczonego. Powiedziała mi kiedyś:

– Czy chciałby pan obejrzeć szkatułkę z listami, które Sienkiewicz pisał do mnie?

– Jak to do pani? Sienkiewicz umarł w roku 1916, kiedyż więc mógł korespondować z panią? – Miałam wtedy lat dwanaście...

Dała mi do przejrzenia całą szkatułkę listów i biletów wizytowych, zapisanych cienkim charakterem pisma”.

Muza Wandzia

Wandzia była przybraną córką prof. Bolesława Ulanowskiego, wybitnego krakowskiego historyka prawa, wykładowcy UJ, Sekretarza Generalnego Akademii Umiejętności. Urodzona ok. 1897 r. w rodzinie stolarza, jako kilkuletnie dziecko została osierocona. Przygarnęli ją Ulanowscy: Bolesław i jego matka Aleksandra. Ulanowski formalnie ją adoptował. Wanda była hołubiona. Miała guwernantkę, uczyła się języków, muzyki, podróżowała z Ulanowskimi do Włoch i Danii. Często bywali w Wenecji na Lido.                                       Mieszkali razem w domu przy ul. Garncarskiej 15.

Sienkiewicz poznał Wandzię w 1906 r. Miał wówczas 60 lat, ona zaś ok. 9. Widywali się często w Krakowie, na weneckim Lido, w podkrakowskiej Rudawie.

– Kraków był zaś dla Sienkiewicza miastem wyjątkowym. Nie tylko miejscem osiedlenia kochanej szwagierki Jadwigi Janczewskiej, lecz także głównym ośrodkiem ówczesnego ruchu intelektualnego na ziemiach polskich. Przyciągały: uniwersytet, Akademia Umiejętności. muzea. Poczynając od 1879 r. Sienkiewicz stał się bardzo częstym gościem w Krakowie. Utrzymywał bliskie kontakty z krakowska profesurą: Stanisławem Tarnowskim, Kazimierzem Morawskim, ks. Stefanem Pawlickim, Stanisławem Smolką, wreszcie wspomnianym Bolesławem Ulanowskim – mówi krakowski historyk dr Jarosław Szarek.

Ceniono go tutaj bardzo. W 1893 r. został członkiem Akademii Umiejętności, zaś 7 czerwca 1900 roku doktorem honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. On zaś odwdzięczył się m. in.  ustanawiając przy Akademii Umiejętności fundację mającą wspierać niezamożnych literatów i artystów, zagrożonych chorobą, przede wszystkim gruźlicą. Nosiła imię zmarłej na tę chorobę pierwszej żony Sienkiewicza Marii z Szetkiewiczów.

Autor „Trylogii” zafascynował się mądrą dziewczynką. Nie tylko się z nią spotykał. Od 1906 r. do swej śmierci w 1916 r. napisał do Wandzi blisko 100 listów. Najwięcej wówczas, gdy była małą dziewczynką. Zwracał się do niej bardzo czule: „Kochany Kotku”, „Ptaszku Najdroższy”. „Kochany Kotku! „I mnie tu tęskno bez Ciebie zwłaszcza w godzinach, w których miałem zwyczaj przychodzić na Garncarską. Pocieszam się tylko widokiem twojej fotografii weneckiej, która stoi na mojem biurku i myślą, a raczej nadzieją że się przed świętami wielkanocnemi zobaczymy” – pisał w lutym 1909 r. z Warszawy.

Pisał nie tylko zwykłych sprawach, lecz zwierzał się również z planów pisarskich.  „Wielką mi przyjemność sprawiła wiadomość, że tak ładnie wyrastasz. Rośnij więc i wyrośnij na radość ludziom i na szczęście. Zapowiadałem Ci jednak, że dla mnie będziesz zawsze małą Wandzią, bo ja małą bardzo pokochałem i nie chcę tego zmieniać – pisał 25 grudnia 1909 r. z Warszawy. W tym samym liście zapowiadał pisanie powieści „Przygody dwojga dzieci w Środkowej Afryce”. „Zabrałem się już do Stasia i tej Nel, która pożyczyła oczu od jednego kotka” – relacjonował z kolei w liście z 8 października 1910 r. 

W 1912 r., gdy powieść była już gotowa, napisał do Wandy żartobliwy liścik jako „Stanisław Tarkowski, kapitan pancernika »Readbreast«”: „Po drodze do kraju zostawiłem w Wiedniu 12 piesków egipskich i 36 papug o głosie melodyjnym i młodego hipopotama. Gdyby Czcigodna Pani zechciała przyjąć ode mnie na pamiątkę te miłe istoty, byłbym szczęśliwy”

Warto dodać, że Staś Tarkowski zmarł w 1970 r. i jest pochowany...w podkrakowskiej Rudawie. Imię i nazwisko chłopięcego bohatera swej powieści Sienkiewicz zaczerpnął bowiem od kilkuletniego syna woźnicy, który woził go w trakcie rudawskich wakacji.

Przyjaźń Sienkiewicza z Wandzią, jego gorące do niej uczucia, budziły lekkie zgorszenie i plotki w konserwatywnym Krakowie. W jego listach jednak - jak pisał Mackiewicz - „nie było nic niewłaściwego, nic, co by nie mogło przejść przez rodzicielską cenzurę najbardziej konwencjonalnych stosunków rodzinnych w czasach sprzed tamtej wojny czyli jeszcze  z czasów dziewiętnastowiecza w wieku XX”. Mackiewicz twierdził, że Sienkiewicz kochał się w podlotkach, co odbijało się w rysowaniu przez niego żeńskich postaci powieściowych: Nel, Litce, „Hajduczku”.

Sam Sienkiewicz traktował Wandzię jak wnuczkę. „Powinnaś być i myślę, że jesteś przekonana, że mam dla Ciebie takie uczucie, jakie ma się dla najbliższych osób w rodzinie. I nie może być inaczej, ponieważ Cię znam od małego dziecka i przyjaźń moja nigdy się nie zachwiała. Zawsze Wandzia i Wandzia to było coś bliskiego i swojego, z czym się zżyłem do tego stopnia, że owej przyjaźni i szczerego przywiązania nie potrzebowałem ciągnąć za uszy” – wyjaśniał 2 października 1913 r.

Ostatni list do Wandy napisał ze szwajcarskiego Vevey 29 września 1916 r. Zmarł 15 listopada.

Wandzia czeka na pana Henryka

Odbicie tej niezwykłej przyjaźni znalazło odbicie w filmie Wiesława Adamika, andrychowianina, znanego popularyzatora kina, animatora kultury. – Film który jest już na etapie końcowego montażu i wkrótce wejdzie na ekrany, jest poetycką opowieścią o jednym z dni z życia Wandzi Ulanowskiej, która w 1910 r. wędruje po Krakowie, po miejscach gdzie spotykała pana Henryka, a który przebywa teraz w Bretanii – mówi reżyser. Akcja filmu dzieje się 16 lipca 1910 r., w dzień po odsłonięciu pomnika Grunwaldzkiego.

 – W rolę Wandzi wcieliła się łudząco do niej podobna Andrea Młodzik, uczennica z Andrychowa. Henryka Sienkiewicza, który pojawia się wreszcie na końcu filmu, zagrał zaś bard „Piwnicy pod Baranami” Mieczysław Święcicki –dodaje.

Film jest poetycką opowieścią o Krakowie w czasach belle epoque, ilustrowaną muzyką Danuty Lenik oraz kompozycjami Chopina i Paderewskiego w wykonaniu mieszkającej w Krakowie chińskiej pianistki Man Li Szczepańskiej. Będzie wyświetlany m. in. w rozmaitych placówkach kulturalnych i szkołach, w tym tych, noszących imię Sienkiewicza.

Życie bez happy endu

„Miej zawsze takie szczęście do ludzi, jak dotychczas i rośnij na radość im i pociechę. Znając Twoje dobre i poczciwe serce, nie wątpię, że tak będzie i że sprawdzi się na Tobie to, co zawsze myślę, że człowiek tym jest sam szczęśliwszy, im więcej daje szczęścia swoim bliźnim” – pisał do niej Sienkiewicz 20 czerwca 1910 r. ze Szwajcarii.

Niestety, nie spełniło się jego życzenie. W swym dalszym życiu Wanda nie tylko mało zaznała szczęścia lecz i sama chyba nie potrafiła dać go wiele innym. „Wanda, piękność portretowana przez wybitnych malarzy II dekady XX stulecia, wszechstronnie wykształcona, była w rodzinie Sroczyńskich kobietą fatalną. "Jej nienawiść do wszystkich, a do naszej rodziny szczególnie, intrygi spowodowały nieszczęścia. Żyła sama, bo nikt z otoczenia nie był skłonny utrzymywać z nią stosunków” – pisał o swej stryjence Zbigniew Sroczyński, w książce „Sroczyńscy. Opowieści rodzinne”.

Początkowo zdawało się, że będzie inaczej. W 1919 r. zmarł wprawdzie jej przybrany ojciec, lecz już w 1922 r. wyszła za mąż za oficera artylerii Jana Prospera Sroczyńskiego z małopolskiej rodziny ziemiańskiej.

„Zgrabna, szykowna panna o tajemniczej urodzie ukrytej pod gęstą woalką, na spacerach z nieodłączną opiekunką stała się  ośrodkiem zainteresowań młodych oficerów w Krakowie. Woalka nie była jednak zbyt szczelna, a opiekunka nieprzejednana, skoro Jan Sroczyński poznał Wandę, zakochał się i w 1920 r. zaręczył, a w 1922 r. wziął cichy ślub” – pisze Zbigniew Sroczyński.

Rodzina była jednak przeciw temu małżeństwu. Atmosferę podgrzewała ciotka Maria Dobrzańska uznając, że ożenek krewniaka z kobietą wywodzącą się faktycznie z niższej sfery, jest typowym mezaliansem. „Krok mój oburzył Tatusia do głębi – rozumiem to doskonale. Z drugiej strony gdy to zadecydowałem, nie mogłem działać inaczej, Z Ciotką pożegnałem się b. czule, ale na zawsze. Nigdy jej tego nie zapomnę, że Ona była tą osobą, która głownie przyczyniła się do uprzedzenia Ojca w stosunku do obecnej mej Żony” – pisał do ojca Jan Sroczyński w styczniu 1922 r. Dodawał, że jest szczęśliwy i jest mu z Wandą dobrze.

Szczęście nie trwało jednak długo, bo małżonkowie okazali się zupełnie niedobrani. W maju 1935 r. mąż Wandy popełnił samobójstwo. „Stało się. Moja wina od A-Z. Trzeba było Ojca słuchać” – napisał w ostatnim liście do ojca.

Po śmierci męża Wanda pozostała wraz z synem Władysławem we Lwowie. W czasie wojny przedostała się do majątku Sroczyńskich w Gorajowicach, potem zaś do rodzinnego Krakowa. Tutaj jej 19. letni syn został w 1944 r. aresztowany przez Niemców i umieszczony w obozie koncentracyjnym. Potem pozostał na emigracji w Londynie. Matka dołączyła potem do niego. Po tym, gdy Władysław podjął nieudaną próbę samobójczą, dokonano mu w mózgu tzw. lobotomii. „Wynikiem tej operacji była całkowita zmiana osobowości, stał się automatem zdolnym wykonywać tylko najprostsze czynności” – pisze Z. Sroczyński.

– Wanda Sroczyńska zmarła 23 października 1979 r. w Londynie i jest pochowana na cmentarzu Gunnersbury. W jednej mogile wraz z nią spoczywa jej zmarły rok później syn – informuje dr Karolina Grodziska, dyrektor Biblioteki Naukowej PAU/PAN w Krakowie, autorka książki „Polskie groby na cmentarzach Londynu”.

Tak skończyło się życie „Kochanego Kotka”, który użyczył barwy swych oczu Nel z powieści napisanej przez „bardzo szczerego przyjaciela”.

 

Tekst ukazał się niegdyś na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”

 

ielnego”

Zobacz galerię zdjęć:

Pan Henryk i Wandzia, prawdopodobnie w Krakowie ok. roku 1909.  Zdjęcie: www.viapoland.com
Pan Henryk i Wandzia, prawdopodobnie w Krakowie ok. roku 1909.  Zdjęcie: www.viapoland.com Andrea Młodzik jako Wandzia Ulanowska i Mieczysław Święcicki grający rolę Henryka Sienkiewicza, na palnie filmu Wiesława Adamika

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura